Problemy z napisaniem tego tekstu mam dwa. Przede wszystkim próbuję sobie przypomnieć, który to już rok z rzędu mam tę przyjemność zająć się tematem „Wakacji z misjami”. Nie jest to oczywiście dla mnie jakąś przykrością, ale boję się, że może to zniechęcić do przeczytania tego tekstu tych, którzy znowu zobaczą przy temacie Ocypla moje nazwisko. Z jedną kwestią jakoś jednak sobie poradziłem, bo pomyślałem, że przecież lubimy oglądać tych samych aktorów w bardzo podobnych komediach romantycznych, a także niejednokrotnie przez wiele lat śpiewamy te same piosenki na koncertach jakiegoś zespołu. Trochę trudniej może być jednak z tym drugim problemem…
Mając świadomość tego, jak działają media oraz tego, że czytający ten tekst również takie rozumienie posiadają, zastanawiam się, czy w ogóle jest sens pisać o Ocyplu. Zapytacie, dlaczego? Odpowiedź jest prosta! Napisanie artykułu o koloniach dla dzieci i młodzieży na łamach miesięcznika, który ściśle jest związany z „Wakacjami z misjami”, to, krótko mówiąc, reklama. A reklamy mają to do siebie, że trzeba w nich mówić pozytywnie, co też może być prawdą, ale człowiek stawia sobie pytanie: a gdzie są minusy? Dlatego po tych kilku latach, kiedy pisałem o tym, dlaczego warto posłać swoje dziecko do Ocypla, przyszedł czas na bunt, który może zakończyć się tym, że redakcja nie wypuści mojego tekstu, ale zleci go komuś innemu.
ks. Mateusz Pstrągowski
Więcej w najnowszym numerze miesięcznika