Gdy pierwszy raz usłyszałem o werbistach, pomyślałem, że to ci, którzy „werbują” dla Chrystusa. W sumie w działalności misyjnej mniej więcej o to chodzi. Potem poznałem naszą oficjalną nazwę, czyli Zgromadzenie Słowa Bożego (łac. Societas Verbi Divini). A więc chodzi o wyjątkowy szacunek dla Pisma Świętego – pomyślałem wtedy. W nowicjacie dowiedziałem się, że dla naszego założyciela szczególnym tekstem w Biblii był Prolog Ewangelii według św. Jana. Na początku było Słowo, a Słowo było u Boga i Bogiem było Słowo... (J 1,1). I wówczas wszystko zaczęło mi się układać w pewną całość.
Bóg wypowiada najważniejsze Słowo w dziejach, jakim jest Jego Syn. To Słowo, które stało się ciałem (zob. J 1,14) w konkretnym czasie i miejscu, zostawiło ślad w życiu konkretnych ludzi. Aby ten ślad nie zanikł, został zapisany na starożytnych papirusach i pergaminach. I tak dotrwał do dzisiaj. Teraz my, zafascynowani tym Słowem, nie możemy milczeć; wszak słowo żyje, gdy jest wypowiadane. Do rzymskiego kościoła św. Ludwika Króla Francji nie trafiłem przypadkiem. W przewodniku po Wiecznym Mieście wyczytałem, że w jednej z jego kaplic znajdują się trzy obrazy Caravaggia, którego zawsze podziwiałem. Wchodząc do środka, od razu wiedziałem, o którą kaplicę chodzi. Tłum ludzi jednoznacznie na to wskazywał.
Andrzej Danilewicz SVD
Więcej w najnowszym numerze miesięcznika